Dawno temu żył człowiek, który chciał panować nad swoim sercem.
Myślał, że emocje są jak burze – lepiej je zamknąć w skrzyni, by nie zniszczyły domu.
Zamykał więc radość, gniew, smutek i zachwyt
– aż któregoś dnia skrzynia pękła, a wszystkie emocje wybiegły na wolność.
Każda miała inny kolor, inną pieśń i inne przesłanie.
Smutek uczył go czułości.
Gniew – odwagi i granic.
Radość – wdzięczności.
Strach – ostrożności i czujności.
Człowiek zrozumiał, że emocje nie są wrogami, ale przewodnikami.
Że nie trzeba ich więzić, wystarczy słuchać, co mają do powiedzenia.
I od tego czasu, gdy przychodziła emocja, nie bał się już jej obecności.
Witał ją jak gościa, wiedząc, że każdy z nich zostawia w jego sercu mądrość.