Dawno, dawno temu żyła Kobieta, która miała wielkie serce. Tak wielkie, że wszyscy przychodzili do niej po ciepło:
starcy, którym drżały dłonie, dzieci, które szukały uśmiechu, przyjaciele, którzy potrzebowali wsparcia.
Kobieta zawsze znajdowała dla nich czas, kawałek chleba albo dobre słowo.
Ale pewnego dnia zauważyła, że stoi w kołowrotku. Ten kołowrotek był zaczarowany: im szybciej biegła, tym szybciej się kręcił. Seniorzy, obowiązki, praca, znów seniorzy… i tak bez końca.
Z początku myślała: „Może ja jestem leniwa? Może to ja nie umiem się zorganizować?”
Ale pewnego wieczoru, kiedy była już bardzo zmęczona, pojawiła się przed nią Sowa.
– To nie ty jesteś winna – powiedziała Sowa. – To kołowrotek jest zaczarowany.
On wciąga tych, którzy mają wielkie serca, bo wie, że będą biec, aż padną.
– Ale co mam zrobić? – spytała Kobieta. – Nie mogę przecież porzucić tych wszystkich, którzy mnie potrzebują.
Sowa przysiadła bliżej i położyła skrzydło na jej ramieniu.
– Nie musisz porzucać. Musisz tylko zejść z kołowrotka na chwilę.
Odpocząć, napełnić serce, znaleźć znów swój oddech. Bo jeśli się wyczerpiesz, nie pomożesz nikomu.
Kobieta zamknęła oczy. Wyobraziła sobie małą łąkę obok lasu, gdzie mogła usiąść, pić wodę ze źródła i oddychać spokojnie.
I wtedy kołowrotek nagle zwolnił. Okazało się, że magia nie była w kole, ale w jej decyzji.
Od tamtej pory Kobieta codziennie znajdowała chwilę na swoją łąkę:
czasem to była drzemka, czasem filiżanka kawy w ciszy, czasem pisanie kilku zdań w zeszycie.
Kołowrotek nadal się kręcił, ale już nie rządził jej życiem.
A kiedy inni pytali: – Skąd masz teraz tyle siły?
Uśmiechała się tylko i odpowiadała: – Bo już wiem, że moje serce potrzebuje odpoczynku, tak samo jak Wasze.
I tak Kobieta zaczęła żyć naprawdę — nie tylko dla innych, ale i dla siebie.