Dawno, dawno temu żyła kobieta,
która marzyła, by być silna jak mężczyzna i delikatna jak kobieta.
Chciała nieść na barkach ciężary świata,
a jednocześnie tańczyć lekko jak płatek wiatru.
Próbowała przez lata udowadniać swoją siłę
– pracowała ponad miarę,
walczyła ze światem i z samą sobą.
Ludzie mówili: „Ona da radę wszystkiemu!”
– i rzeczywiście dawała.
Ale nocą, w ciszy, tęskniła za swoją miękkością,
za ramionami, w których mogłaby po prostu być,
a nie walczyć.
Pewnego dnia spotkała starą Szeptuchę,
która podała jej pióro i kamień.
– „Pióro przypomni ci o lekkości, kamień o sile.
Ty nie musisz wybierać.
Jesteś jak ptak – potrzebujesz obu skrzydeł, by wznieść się wysoko.”
Kobieta uśmiechnęła się po raz pierwszy tak naprawdę.
Zrozumiała, że jej moc nie polega na tym, by udawać kogokolwiek
– ani mężczyznę, ani kruchą istotę
– lecz by spleść siłę i delikatność w jedną melodię.
Od tej pory chodziła po świecie lżejsza,
piękniejsza i spokojniejsza, bo wiedziała,
że pełnia rodzi się w równowadze.
I wszyscy, którzy ją spotykali, czuli,
że obok nich idzie kobieta o dwóch skrzydłach
– niezniszczalna i czuła jednocześnie.