„Przebaczenie nie zmienia przeszłości. Ale zmienia wszystko w teraźniejszości.”
Mówią, że była kobietą, która nosiła w sobie cały ocean.
Niewidoczny dla innych – spokojny na zewnątrz, wzburzony w głębi.
Mimo uśmiechu w oczach, niosła w sercu kamienie. Niedopowiedzenia.
Cienie dawnych rozmów. Słowa, które zraniły. Milczenia, które bolały jeszcze bardziej.
Wiedziała, że nie może iść dalej z tym ciężarem.
Ale nie wiedziała, jak go zrzucić.
Przebaczyć? Komu? Tym, co odeszli?
Tym, którzy nie przeprosili? A może sobie?
Wtedy trafiła na słowo, które przyszło z dalekiej wyspy.
Ho’oponopono.
Co w tłumaczeniu oznacza po prostu:
Przepraszam.
Wybacz mi.
Dziękuję.
Kocham Cię.
Cztery zdania. Cztery kroki.
Proste jak powietrze.
Głębokie jak dno oceanu.
Powtarzała je najpierw w myślach.
Potem szeptała do zdjęć.
Potem mówiła je, patrząc w lustro.
Wreszcie – szeptała je do nieba.
Niektórym mówiła je nocą
– gdy śniła twarze ludzi, których kiedyś odrzuciła.
Innym mówiła je w duchu,
gdy widziała ich z daleka, na ulicy.
Ale najdłużej i najczulej powtarzała je sobie.
Bo to siebie zraniła najbardziej
– pozwalając, by cudze błędy rosły w niej jak kolczaste krzewy.
To sobie musiała wybaczyć, że tak długo niosła nie swoje winy.
I choć nic w świecie zewnętrznym się nie zmieniło – ona się zmieniła.
Jej ocean znów zaczął śpiewać.
A kiedy ktoś ją zapytał, jak się uwolnić od przeszłości,
uśmiechnęła się tylko i powiedziała:
– Ho’oponopono.
Czasem jedno przebaczenie ratuje cały świat.