Była sobie kobieta, która bała się końca.
Myślała, że umieranie to ciemność, która zabiera wszystko, co kochała.
Pewnej nocy przyśnił jej się ogród pełen kwiatów.
Zobaczyła, jak jeden z nich powoli zamyka płatki i opada na ziemię.
Chciała zapłakać, ale usłyszała szept: „To nie koniec, lecz przemiana.”
Wtedy zauważyła, że opadły kwiat nie znika, lecz staje się ziemią,
z której wyrastają nowe pędy.
Zrozumiała, że śmierć nie jest utratą, lecz powrotem do źródła,
w którym wszystko łączy się znowu. Od tej chwili przestała się bać.
Wiedziała, że umieranie jest jak przejście przez bramę światła
– do miejsca, gdzie czeka spokój, miłość i spotkanie z tymi,
którzy odeszli wcześniej.
I kiedy przyszła jej pora, zamknęła oczy jak kwiat składający płatki
– łagodnie, z ufnością, że życie nigdy się nie kończy, tylko zmienia kształt.