W Krainie Porządku każdy rodził się z gotową mapą. Drogi były wyraźne, utwardzone doświadczeniem przodków.
— Idź tą ścieżką, tu są bezpieczne zakręty — mówiono dzieciom. — Tędy wszyscy doszli tam, gdzie trzeba.
Pewnego razu urodziła się dziewczynka inna niż pozostałe dzieci, które przychodziły na świat w Krainie Porządku.
Dziewczynka, o której mowa, nie dostała gotowej mapy. W dłoni trzymała pustą kartkę.
— Błąd systemu — uznali starsi. — Nic nie szkodzi. Skopiuj jedną z naszych.
I przez wiele lat próbowała. Przyklejała do pustej kartki cudze drogi, cudze wybory, cudze „tak trzeba”.
Ścieżki te były jednak jak atrament na wodzie – rozpływały się, znikały, znów była tylko biel.
Za każdym razem, gdy schodziła z utartego szlaku, słyszała głosy:
— Zbaczasz z drogi! — Tak się nie robi! — Co ty wyprawiasz?
Więc wracała. Kuliła się. Milczała. Robiła więcej niż inni, mocniej, ciężej, dokładniej – z nadzieją, że może wtedy zasłuży.
Na uznanie. Na przynależność. Na miłość. Ale mapa nadal była pusta.
Aż pewnego dnia, przy skrzyżowaniu „muszę” i „nie mogę”, zatrzymała się. Poczuła coś, co przypominało... głód.
Nie głód jedzenia. Głód sensu. I wtedy zrobiła coś nie do pomyślenia. Nie skręciła w żadną z wyznaczonych stron.
Zeszła w bok. Prosto w chaszcze, w nieznane. W miejsce, którego nie było na żadnej mapie.
Z początku było strasznie. Nie wiedziała, gdzie jest północ. Nie wiedziała, kim jest.
Ale... z każdym krokiem, ziemia zaczynała pachnieć znajomo, drzewa mówiły jej językiem, a stopy odnajdywały własny rytm.
Na swojej drodze spotykała przeszkody – kamienie cudzych ocen, ciernie własnych wątpliwości
i mgłę, która czasem mówiła: „wróć, tam przynajmniej wszystko było jasne”.
Ale im dalej szła, tym wyraźniej słyszała swój wewnętrzny głos. Cichy, ale stały.
Nie kazał jej iść szybko. Nie obiecywał łatwości. Ale był prawdziwy.
A mapa? Zaczęła się pisać. Nie tuszem. Nie farbą. Ale jej krokami.
Gdziekolwiek postawiła stopę z odwagą – pojawiała się linia.
Gdziekolwiek zrobiła coś po swojemu – rósł kolor.
Gdziekolwiek była autentyczna – pojawiała się gwiazda.
Nie była to droga idealna. Czasem błądziła. Czasem wracała. Ale to była jej ścieżka.
I to zmieniało wszystko. Nie została bohaterką wielkich opowieści. Nie wygrała żadnej wojny.
Ale... Pewnego dnia obejrzała się za siebie. I zobaczyła krajobraz utworzony własnymi decyzjami.
Kwitnący, dziki, piękny. Prawdziwy.
I wtedy zrozumiała: nie każdy musi iść cudzą drogą, by dojść do siebie.
Czasem trzeba zejść w bok, wejść w nieznane, i stworzyć własny świat od zera.